Różne folie, możliwie osobno spakowane
 
  Są WSZĘDZIE. Niezniszczalne - chyba że w płomieniach, ale wtedy staja się TRUJĄCE. Wydają się być dość praktyczne i bardzo przydatne - co jest ich największym podstępem. Jeszcze nie minęło nawet 100 lat od wynalezienia tworzyw sztucznych, a cały nasz świat jest od nich uzależniony. Jak to było, kiedy ich nie było? Nikt już tego nie pamięta... Większość folii opakowaniowych jest wykonana z PE (PoliEtylenu): PELD/LDPE - niskiej jego gęstości (PoliEtylene Low Density i na odwrót, LDPE), lub średniej - PEMD/MDPE - gęstości), albo innego tworzywa - PP (PoliPropylenu), i te plastiki się do przerobu jak najbardziej nadają.

 Dobrze oznakowana folia

  Coraz częściej są odpowiednio, czytelnie oznakowane (jak po lewej), co nie pozwala się pomylić. Jednak część jednak jest wykonana z PVC / PCW (polichlorku winylu - to te termokurczliwe, lekko szeleszczące) - i one się jakoby (bo nie wiem na pewno) do przerobu nie nadają. Jeżeli tak jest, to przynajmniej sporo energii z nich można wycisnąć - w nowoczesnych spalarniach. Czy to się dzieje? Nie wiem.

 Staram się więc je rozpoznawać i pakować OSOBNO. Czy mi się to do końca udaje - pewności nie mam. Ale przynajmniej próbuję i nie mnożę chaosu, wyrzucając wszystko jak leci... A już absolutnie nie wyrzucam "ot tak", tylko - nie będzie niespodzianki - PAKUJĘ. Folie mają swoją pewną pamięć kształtu, nie da się ich "zgnieść" w dłoniach - natychmiast się rozprostowują. Jednak nie do końca - co sprawia, że objętość jaką zajmują, jest OGROMNA. Jedyne wyjście to składanie ich do zbliżonego formatu i wciskanie w mocniejsze torebki.

  Niektóre, szczególnie niesforne folie (po wielopakach papieru toaletowego czy ręcznikach kuchennych albo folie ze "zgrzewek" wody, soków czy napojów) składam i "prasuję", wkładając takie składki pod coś ciężkiego (np. stertę czasopism czy książek). Po paru dniach folia już się nie rozprostowuje aż tak ochoczo... Czasami też dopomagam sobie taśmą klejącą, żeby paczuszka się na pewno nie rozleciała.

  Nie robię tego codziennie - ale jakieś dwa razy w tygodniu, słuchając radia. Wytwarzam wtedy takie ciasne pakunki, zupełnie bezwiednie oraz bez poczucia dodatkowej pracy, jak obok...
 Folie (PE, PP) - spakowane
 Foliowe torebki po maślance - 70 sztuk!   Łatwiej jest z foliowymi opakowaniami po produktach, które używamy stale i codziennie. Takie powtarzalne folie składamy z skrzynce i co pewien czas pakujemy. Naszym przykładem jest maślanka, którą pijemy (no, przynajmniej ja i mój syn) na potęgę do posiłków i poza nimi, a także "zabielamy" nią zupy (zamiast śmietany).

  Czy muszę dodawać, że te woreczki są umyte (przy okazji mycia naczyń) i wysuszone? Dodaję, żeby była tu pełna jasność.

  Obok - zwitek takich woreczków, sklejony taśmą. Jest ich tu - uwaga - SIEDEMDZIESIĄT! Siedem dziesiątek litrowych opakowań (tyle nam się zbiera w miesiąc albo góra półtora), sprowadzonych do objętości około JEDNEGO litra.
 

 
  Nieco inaczej jest z plastikowymi etykietami... Odrywam je z butelek PET i sklejam je (ich własnym klejem albo skrawkiem foliowej taśmy klejącej) w małą składkę, potem wciskam w jej środek - odpowiednio złożone - kolejne, aż powstanie ciasny pakuneczek.

  Żeby był możliwie płaski, przez trzy-cztery dni noszę go w tylnej (lewej) kieszeni dżinsów. Ciągle coś do niego wsuwam, a fakt, że stosunkowo dużo czasu siedzę (w samochodzie albo w fotelach przed komputerami) sprawia, że się pięknie prasuje. I w ogóle nie jest kłopotliwy; jak już zrobi się w miarę pękaty, zostawiam go w domu i zaczynam "hodować" następny...
 Składka z etykiet po napojach
 
 Etykiety foliowe - spakowane
  Zawsze znajdzie się jakaś foremka, w którą można takie pakieciki perfekcyjnie zapakować, żeby zajmowały w domu możliwie mało miejsca; po lewej skan takiego pakunku. Jeszcze coś tam docisnę, a potem - do wora z frakcją suchą.

  Żeby było jasne - zbieram tylko te folie i etykiety, które mi wpadają w ręce "same": z bieżących zakupów czy też z zużywania zapasów. Ale gdy coś takiego (butelka PET na przykład) leży rzucona na parkingu, też się po nią schylę... No i wszędzie, gdzie akurat jestem, też się staram (w granicach możliwości i rozsądku, oczywiście pojętych "po mojemu", więc dość szerokich).

  Etykiety, co do których mam pewność, że są wykonane z PVC/PCW, zbieram osobno (ale i tak przechodzą przez moja lewą tylną kieszeń dżinsów) i pakuję osobno, pisząc na paczuszce flamastrem "PVC/PCW". Mam nadzieję, że to się na coś zdaje... (nawet jeżeli mieliby to wyrzucić na wysypisko, to przynajmniej się nie miesza z niczym). Zrobiłem nawet etykietom i foliom z PCW/PVC osobną stronę z fajnym obrazkiem.

  Swoją drogą, kiedyś (dawno temu...) normą były etykiety papierowe, przyklejane klajstrem - czyli klejem z mąki i wody. Odlepiały się łatwo i szybko, pozostawione na opakowaniu też wcale nie były uciążliwe, znikały same... No i komu to przeszkadzało???

  Ale dziś folie z tworzyw sztucznych to niestety nasza codzienność - więc jakoś trzeba sobie z nimi radzić. Inaczej postępuję z folią, która utrzymuje w zwartej bryle towar, przybywający do mojej firmy na paletach (bo palety się rutynowo foliuje). Folię tę upycham w foliowych workach, tak ciasno jak to tylko możliwe. Zaklejam worki taśmą klejącą, zabieram do domu - i wystawiam na suchą frakcję.
 

 
Jak to robią w Ameryce...

  Akurat Amerykanie mają sporo za uszami: to oni wymyślili jednorazowe przedmioty, śmieciowe żarcie, tanią benzynę i masę innych, ZŁYCH rzeczy. Ale muszę przyznać, że powoli się opamiętują. Stosunkowo niedawno zorientowali się, że zamienili swój kontynent w gigantyczne wysypisko. Teraz próbują coś z tym zrobić...

  Gdy przychodzi do mojej firmy towar z USA, nierzadko kartony są dopełnione folią z powietrzem. Przyjrzałem się tym foliom - i oto wyniki moich badań wraz z moimi tłumaczeniami - AS IT IS!

 NOVUS - GREEN AIR CUSHIONS

NOVUS - GREEN AIR CUSHIONS
NOVUS - Zielone powietrzne poduszki
♦reusable ♦recyclable ♦biodegradable*
♦do wtórnego użycia ♦przetwarzalne ♦degradowalne*
*Contains an additive that accelerates bio-degradation. Degrades over 1-5 years or more depending upon conditions, when in the presence
of microorgasnisms.
*Zawiera dodatek który przyspiesza biodegradację. Rozkład zajmuje od roku do pięciu lat lub więcej, co zależy od warunków, w tym od obecności mikrobów.
Film protected by one or more U.S. patents: (bla-bla).
www.fpintl.com FP International 1-800-888-3725
 NOVUS Packaging System
NOVUS Packaging System
♦No pillow ♦No floatation device ♦No toy
♦to nie jest poduszka ♦ to nie jest wodny materac
♦to nie jest zabawka
♦Re-use ♦Re-duce ♦Re-cycle
♦daje się użyć powtórnie
♦redukuje zużycie [zasobów]
♦nadaje się do przetworzenia
Covered by (...) following patents: (bla-bla)

 CELL-O GREEN Air Cushions
Wersja europejska:
CELL-O GREEN Air Cushions
Green Family
An environmentally friendly product
by FP International www.fpintl.eu
W Polsce - www.fpintl.pl
♦Contains recycled material
♦zawiera materiał z odzysku
♦Source reduction ♦redukcja zużycia [zasobów]
♦Re-usable & 100 % recyclable ♦możliwe do powtórnego użycia i całkowicie przetwarzalne
♦Cleaner & lighter than paper
♦Czystsze i lżejsze od papieru

...albo gdzieś w Europie

 AIRplus STOROpack

STOROpack to firma niemiecka, mająca oddziały
na całym świecie (także w Polsce).
Kiedyś oferowali oczywiście "stryropianowe kluski",
ale to już przeszłość. Teraz oferują specjalizowane
linie pakowania w nadmuchiwaną folię typu "BIO"*.
Jako wypełniacz służy zmięty papier (z makulatury,
mam nadzieję - nic o tym nie piszą!) z podajnika.
Co do folii, to używają HDPE (PEHD), czyli
polietylenu dużej gęstości, ale twierdzą, że jest to
materiał w pełni biodegradowalny. Nawet mają
stosowny certyfikat... Piszą o tym tak:

  "(...) Nasze produkty powstają z surowców pierwotnych lub, gdy to możliwe, zawierają w swoim składzie do 100% materiałów z odzysku. Produkty oznaczone etykietą "bio" są wytwarzane z surowców odnawialnych i ulegają biodegradacji. Wszystkie z nich uzyskały oficjalne certyfikaty od renomowanych, niezależnych instytucji (DIN CERTCO, www.dincertco.de oraz BPI, www.bpiworld.org).

  Jednocześnie sprzeciwiamy się stosowaniu etykiet "bio" lub "biodegradowalne" [!!!] w przypadku jakichkolwiek produktów spełniających niższe standardy jakości, ponieważ stosowanie ww. oznaczeń w ich przypadku wprowadza konsumentów w błąd i podważa wiarogodność całej branży – przykładem mogą być produkty z tworzyw sztucznych z dodatkami typu "oksy" [OXY] lub mikrododatkami, które w rzeczywistości nie są biodegradowalne, lecz tylko ulegają rozpadowi i przestają być widoczne. Ponadto, produkty te czynią poważne szkody w urządzeniach do recyklingu.

  (...) umieszczamy na naszych produktach etykietę "4R", oznaczającą następujące właściwości: redukcję, ponowne wykorzystanie, recykling i odnawialność (reduce, reuse, recycle, renew). A oto, co rozumiemy pod tymi pojęciami:

REDUKCJA [REDUCE]
Ten produkt oraz proces jego wytwarzania zostały opracowane w sposób umożliwiający
ograniczenie zużycia surowców naturalnych.

PONOWNE WYKORZYSTANIE [REUSE]
Produkt ten może być wykorzystany kilkakrotnie do swojego pierwotnego zastosowania.

RECYKLING [RECYCLE]
Odpady powstałe z tego produktu lub w związku z jego wytworzeniem mogą zastąpić surowce pierwotne.

ODNAWIALNOŚĆ [RENEW]
Produkt ten został wytworzony z surowców odnawialnych, takich jak drewno lub rośliny. (...)"


W pierwszym czytaniu wygląda dobrze. W końcu te wszystkie sztuczki z "OXY" to pomyłka - na wysypiskach śmieci
(landfill) tracą kontakt ze światłem słonecznym (są wciąż przysypywane), a i wody w otoczeniu nie mają wiele
(ten akapit pogrubiłem)  Zatem co najwyżej dzieje sie z nimi to, przeciw czemu protestuje firma STOROpack.
Ale co zapewnia w zamian?
Redukują zużycie surowców - ale od jakiego poziomu? Może więc jedynie optymalizują ich zużycie? Niech będzie.
Powtórne wykorzystanie - ale to pod warunkiem, że odbiorca opakowanych przesyłek sam też przesyłki wysyła!
A generalnie tak przecież nie jest... (Ja to akurat robię, ale "normalny" klient wypakowuje co dostał, a "śmieci" wyrzuca).
Recykling jest pojmowany jedynie jako MOŻLIWOŚĆ powrotu resztek powstałych podczas produkcji i samego produktu
do ponownego przetworzenia. Skrawki i ścinki (scraps) folii zapewne wracają do maszyny ją produkującą,
ale już te niezliczone hektary "rękawów" do nadmuchiwania na miejscu pakowania u użytkowników tych linii -
ZNIKAJĄ u klientów, czyli w ich koszach na śmieci. Raczej BEZPOWROTNIE, niestety.
Odnawialność zaś jest jakimś przekłamaniem, bo polietylen chyba nie powstaje z drewna czy roślin?!
(w oryginale jest tam zwrot "renewable raw material, e.g. wood or plants").
Czyli jest JAK ZWYKLE - FORMALNIE wszystko się zgadza, a naprawdę liczy się zysk.
Jeszcze znalazłem tam taką specyfikację:
"AIRplus® BIO - REDUKCJA, PONOWNIE WYKORZYSTANIE, ODNOWA
  Folia wykonana z surowców odnawialnych i w całości biodegradowalnych. Folia AIRplus® BIO nadaje się do kompostowania zgodnie z normą amerykańską ASTM D6400 i europejską EN 13432. Opracowany przez nas proces koekstruzji folii trójwarstwowej zmniejsza nakłady materiałowe przy jednoczesnym podniesieniu jakości produktu. Niska masa pozwala oszczędzić paliwo podczas transportu. Folia AIRplus® BIO może być w całości kompostowana i usuwana wraz z odpadami biologicznymi"
.

Ostatnie zdanie powala.
Znowu to "MOŻE BYĆ"... I jeszcze ta kolejność: najpierw kompostujemy, potem usuwamy (z "odpadami biologicznymi")?!
Pisanie podobnych tekstów wymaga uprzedniego zrozumienia, a tu P.T. Autor tłumaczył jak leciało.
Uwaga: koekstruzja to współwytłaczanie, wytłaczanie wielowarstwowe (trzeba użyć słownika branżowego).
A literówka w tytule - jak w witrynie (Autor nie tylko nie rozumiał tego, co napisał, ale nawet tego sam nie przeczytał,
zaś automatyczna kontrola oczywiście przepuściła, bo nie jest ani kontekstowa, ani choćby wariantowa).
[połowa sierpnia 2014 r.]
 

 
  Kiedyś zrobiliśmy sobie wycieczkę do Rokitna - to niewielka miejscowość w gminie Lubartów pod Lublinem. Jest tam wysypisko śmieci: podobno dziennie zrzucało tam swoje ładunki około setki ciężarówek. Teren jest ogrodzony, pracują spychacze... Widok STRASZNY!
  Na fotce obok widać jakieś białe, latające obiekty. Ale to nie są tylko ptaki... (choć one się tam zlatują). To foliowe torebki: oblepiają ogrodzenie, fruwają wszędzie. Siateczki, makulatura, różne plastiki - to wszystko wiatr wywiewa z terenu wysypiska wprost na zarośla i ścianę lasu wzdłuż drogi do Lublina. Po większych zadymach organizowane są akcje zbierania, ale z wiatrem nie da się wygrać raz i już. Jak ludzie trochę wyzbierają, to znowu dmuchnie - i wszystko się powtarza. I tak w kółko...
  Powoli to się chyba zmienia - torebek i woreczków foliowych jest w obiegu nieco mniej - ale jakoś nie ciągnęło mnie do Rokitna, żeby sprawdzić, czy tego latającego badziewia nie jest tam tyle co wtedy..

 Wysypisko w Rokitnie, fot. Radio Lublin
Wysypisko w Rokitnie, fot. Radio Lublin
 
  A jednak! Na początku lipca 2012 r. wybraliśmy się tam "na nosa", czyli nie oglądając wcześniej mapy, pewni że łatwo znajdziemy wysypisko, urządzone w wyrobisku po zamkniętej kopalni piachu, czyli w zagłębieniu 22 m poniżej poziomu terenu. Pojeździliśmy po okolicy, ale bez powodzenia. Przypadkiem odkryliśmy inną, czynną kopalnię piasku, ale wysypisko jakby znikło. Żadnych odorów ani zapachów, żadnych śmieciarek. Już mieliśmy wracać, gdy w dali dostrzegliśmy krążące ptaki. Jest! Ale zza ogrodzenia niewiele było widać, a na teren wstęp jest wzbroniony. Wielki ziemny wał otacza samo wysypisko, wokół niego raczej porządek i właściwie nic nie wskazuje na to, że leży tu wielki zwał (dokładnie - w pierwszej niecce spakowano ich blisko 900 tysięcy ton) lubelskich śmieci, zwożonych przez 8 lat od 1994 r. 31 sierpnia 2002 r. zamknięto tę, zajmującą nieco ponad 6 hektarów, nieckę. Jest odizolowana od podłoża foliami i ekomembraną oraz zamknięta od góry, wyposażona w drenaż (odcieki z niecki płyną do oczyszczalni ścieków w Rokitnie) i monitoring. Co ciekawe, jest to także "wytwórnia" metanu. W 29 odwiertach zamontowano sondy, którymi gaz jest zasysany. Po wstępnej obróbce (np. odwodnieniu) kierowany jest do generatora prądu, który podłączony jest do sieci energetycznej jako mała elektrownia. Podobno Rokitno produkuje tyle prądu na dobę, ile potrzeba do nocnego oświetlenia Lublina...

  Od 2002 r. działa druga niecka; od kilku lat nie ma już "dzikich" zbieraczy, firma sama radzi sobie z odzyskiem tego co się da odzyskać, zaś resztę (każde nowe 30 cm) ugniatają i prasują spychacze i kompaktory. Gdy warstwa sprasowanych śmieci osiągnie "miąższość" dwóch metrów, bez zwłoki przysypują ją bezwartościową ziemią, żwirem i gruzem. Może nie są to rozwiązania idealne, ale dostatecznie satysfakcjonujące. Okoliczni mieszkańcy już nie skarżą się na smród (który znikł), doceniają także i to, że po pogodowych zawieruchach załoga wysypiska zbiera porozwiewane po okolicy plastikowe torby i siateczki...

  Ta wycieczka przyniosła nam naprawdę miłe zaskoczenie - coś się dzieje, dajemy radę!



  Wyżej pokazałem, jak ciasno pakuję grubsze folie i staram się, żeby te paczki trafiały do przerobu, a nie na wysypisku. Ale jest bardzo prosty sposób, żeby takich jakie opisałem "latawców" było mniej. Wystarczy zrobić (z wielokrotnie użytej, ale np. już dziurawej) siateczki supeł, najlepiej podwójny. Taki kłębek już z wiatrem nie poleci...
 Reklamóweczki w supełeczki

  A jeżeli takich kłębków zbiorę w reklamówce więcej i zawiążę ją, jest wręcz pewne, że nie tylko nigdzie z wiatrem nie poleci, ale jest wysoce prawdopodobne, że zostanie - nawet gdyby się znalazła na wysypisku - wyłowiona i pójdzie do przerobu. I to jest fajne, że można to umożliwić i ułatwić.
 Supełki siateczek w siateczce

  Czy to mnie absorbuje? Nie bardziej, niż zawiązanie sznurówek... A satysfakcję mam z tego ogromną - tym bardziej, że moje siateczki ZAWSZE trafiają wprost do sortowni, a nie na wysypisko.


home  |  makulatura  |  metale  |  plastik  |  biomasa  |  inne odpady  |  eko znaki  |  partnerzy  |  blog  |  o mnie