Tubki po paście do zębów
 
  Gdy na przełomie lat 50. o 60. chodziłem do podstawówki, pasta do zębów pakowana była do tubek z blaszki aluminiowej. Puste nosiłem do szkoły, bo prowadzona była taka akcja ich zbierania, że to niby na polskie samoloty jest potrzebne to aluminium. Ale wtedy nie było raczej polskich samolotów, tylko sowieckie Antonowy czy Migi... Nieważne - aluminium się zbierało.

  Gdy pojawiły się na świecie plastikowe tubki z pastą do zębów, denerwowałem się, że nie można ich do końca wycisnąć - zawsze coś w środku zostawało. Nie pomagało staranne prasowanie, ani nawet specjalne przyrządy - ZAWSZE jakaś część pasty pozostawała wewnątrz... Więc wymyśliliśmy, że trzeba je (pod sam koniec używania) PRZECIĄĆ.

  Wtedy można szczoteczką zgarnąć resztki pasty ze ścianek tubki i całkowicie spożytkować jej zawartość. To nie do wiary, ale gdy już nic się z tubki normalnie wycisnąć nie da, po jej rozcięciu jeszcze dwa - trzy dni myjemy zęby tymi resztkami...
 Rozcięta tubka pasty do zębów    Tubka pasty do zębów nadal w użyciu
 
  Żeby te resztki w otwartej tubce nie wysychały (co czyni je nieprzydatnymi), odciętą i oczyszczoną końcówkę nakładamy jak "kapturek" na część z zakrętką.

  A jak się pasta definitywnie skończy - można taką rozciętą tubkę (po umyciu ze śladów pasty - przy okazji mycia rąk) elegancko spakować. Tylną część tubki składam wzdłuż na pół i składam ciasno; wciskam to do przedniej części tubki, której ścianki wcześniej zaginam do środka. Zakrętka tubki oczywiście dołącza do worka NAKRĘTEK z twardego plastiku (HDPE lub MDPE). Pozostaje zwarty "zwitek" plastiku, który jest łatwo rozpoznawalny (to ważne dla sortowaczy). A miejsca w domu w ogóle nie zajmuje...
 Spakowana tubka po paście do zębów



home  |  makulatura  |  metale  |  plastik  |  biomasa  |  inne odpady  |  eko znaki  |  partnerzy  |  blog  |  o mnie