"Listki" po lekach - spakowane
 
  Jeżeli rodzina liczy kilka osób, to tego towaru zbiera się naprawdę sporo. Nawet jeżeli jesteśmy zdrowi, to zawsze jakieś piguły się łyka: a to suplementy diety, a to witaminy, coś na ból głowy... Po oberwaniu ile się da folii aluminiowej (której strzępki trafiają oczywiście do pustej puszki ALU) przygniatam trochę palcami lub podeszwą buta puste gniazdka, "listki" układam płasko i ciasno w przezroczystym, zamykanym pudełku po owocach... W ten sposób można zamknąć w niewielkiej przestrzeni sporo listków.

 Listki po lekach - spakowane   Z kolei przezroczyste pudełko sprawia, że gdy taki pakunek trafi do sortowni na taśmę, błyskawicznie wiedzą, z czym mają do czynienia. Ale - swoją drogą - nie wiem, co się z czymś takim dzieje. Czy traktują to jako po prostu plastik? A co z tym aluminium? Nie znam nikogo oprócz mojej młodszej córki (i siebie), kto by chociaż próbował oddzielić co większe skrawki metalu. Czy może to się odbywać mechanicznie? Jasna cholera, mamy maszyny do mechanicznego oddzielania mięsa od kości (MOM - brr!), a tu z zafoliowanym aluminiową blaszką plastikiem jest problem...
 
  Czasem, gdy brakuje nam odpowiedniego pojemniczka zbiorczego, zbieramy te "listki" (co za przewrotna nazwa!) do pudełka bylejakiego (po prawej - rynienka czy tacka po indyczym filecie), żeby je mieć w jednym miejscu i gdy już pojawi się odpowiednie opakowanie, tylko przepakować.

  Niżej - osobno zbieram pewien typ listków, które są dla nas dosyć tajemnicze. Wyglądają, jakby były w całości zrobione z aluminium (można je zagiąć jak blaszkę i tak zagięte pozostają; plastik ma sporą pamięć kształtu i zagięty, wraca - albo przynajmniej próbuje wrócić do kształtu pierwotnego); ale pewności nie było. Aż do próby ognia - po pewnej chwili zaczynają się palić... Więc to jednak plastik, ale pokryty z obu stron grubszymi niż folie warstwami metalu.
 Listki po lekach - jeszcze niespakowane
 
 Listki po lekach - inne niż inne
  Jestem pewien, że podstawowy błąd w kwestii opakowań jest taki, że proces ich projektowania kończy się na finalnym produkcie, na samym opakowaniu. A MUSI (powinien!) kończyć się przepisem na utylizację opakowania, wraz z solennym zapewnieniem, że producent konkretnego produktu bierze pełną odpowiedzialność za opakowanie, za jego odbiór i za jego harmonijną (zaplanowaną) likwidację.

  Z wielkim trudem wprowadziliśmy zasadę, że każdy produkt musi mieć ujawniony skład: co w sobie zawiera, ile - i czego - tam jest. Ale problem opakowań pozostał na boku - a przecież nie jest MNIEJ ważny, tylko BARDZIEJ! Bo towar ZNIKA, a opakowanie - ZOSTAJE...
 

 Listki po lekach - spakowane



home  |  makulatura  |  metale  |  plastik  |  biomasa  |  inne odpady  |  eko znaki  |  partnerzy  |  blog  |  o mnie