Drobny złom stalowy
 
 Zszywki w słoiczku   W stanie wojennym znalazłem pracę introligatora w uniwersyteckiej bibliotece. Oprawialiśmy tam czasopisma, a warunkiem właściwego przygotowania pism do oprawy było usunięcie z nich metalowych zszywek. Wrzucaliśmy je do słoiczków i słoików, które po kilku miesiącach się zapełniały. Przesypywałem te zszywki do pustych puszek, dokładałem na wierzch kilka denek - i zaklepywałem młotkiem. Teraz od razu wrzucamy do pustej puszki...

  To mi zostało na resztę życia. Tak właśnie robię, składając prasę na makulaturę - usuwam z niej zszywki. Są do tego specjalne przyrządy, ale wystarczy zwykły nóż z ostrym końcem. W domu czytamy kilka tygodników i dwa dzienniki - a w pracy miałem kolejne. Więc w pracy zbierałem w słoiczek, który - kiedy się już zapełnił - przesypywałem do puszki w domu. To w ogóle nie jest kłopotliwe, wymaga tylko nieco dyscypliny i "ogarnięcia" swoich działań i zachowań. NO PROBLEM!

  A drobiazgów stalowych jest wokół nas, w codziennym życiu, mnóstwo. Kapsle, zawleczki z puszek, pogięte stare spinacze, blaszki z segregatorów, pinezki, gwoździe i gwoździki, elementy zapalniczek (zawsze je rozbieram na części!), sprężynki z pompek z opakowań po preparatach kosmetycznych czy higienicznych, guziki, sprzączki, nity, jakieś śrubki, nakrętki lub podkładki, które znajduję na ulicy - wszystko to trafia u mnie do stalowej puszki, która zapełnia się powoli... Jak już jest niemal pełna, przykrywam zawartość (jak wyżej) kilkoma denkami i dziubkiem młotka przywalam kilka razy, żeby zamknąć taki pakunek. To nasze domowe zbieractwo tworzy kilka (a czasem kilkanaście) kilogramów CZYSTEJ stali rocznie, która nie została marnotrawnie rozsiana, lecz (właściwie mimochodem) ZEBRANA i przekazana do wtórnego przerobu.
 Drobny złom stalowy w puszce
 
 kapsel stalowy
  Ale niektóre metalowe drobiazgi sprawiają kłopot tym, że zbierane "jak leci", zabierają zbyt dużo miejsca. Na przykład choćby kapsle stalowe. Ja radzę sobie z nimi w trzech krokach, z których polecam przynajmniej jeden, pierwszy. Trzeba chwycić kapsel silniejszą dłonią - "koronką" na zewnątrz - między kciukiem a palcem wskazującym (na wysokości pierwszego stawu palca wskazującego i stawu kciuka) i ściskając, zwinąć go w "muszelkę". Dobrze jest pomóc sobie drugą dłonią (nie każdy musi być Augustem Mocnym, chociaż kapslowi do podkowy daleko...). Dla mnie to prosty, niemal warunkowy odruch; ta czynność zajmuje mi może dwie sekundy.
 Kapsel stalowy 'spakowany' w 4 krokach
 
  Jednak poświęcam jeszcze osiem dodatkowych sekund, żeby "spakować" kapsel bardziej - przy pomocy kombinerek - w wielowarstwową grudkę metalu. Takie mini-paczuszki widać w "zbiorczej" puszce powyżej.

  Ale tego czasu nie tracę - robię to w kuchni, gdy czekam na zagotowanie wody w czajniku lub ugotowanie się np. makaronu czy ziemniaków. Nie zbieram dziesiątków (czy setek) kapsli i nie spędzam potem wielu godzin na ich ściskaniu... Robię to na bieżąco, on the fly. Nie marnuje się czas, metal ani przestrzeń - to się dzieje "samo".




home  |  makulatura  |  metale  |  plastik  |  biomasa  |  inne odpady  |  eko znaki  |  partnerzy  |  blog  |  o mnie